„Nasz ukochany, tak długo wyczekiwany Synek urodził się zdrowy i piękny”
Na samym wstępie chcemy z całego serca pozdrowić Pana Doktora i podziękować za to, że nas prowadził w bardzo trudnym dla nas czasie, kiedy bezskutecznie próbowaliśmy zajść w ciążę. Dziękujemy ogromnie. Mamy nadzieję, że Pan Bóg pobłogosławi nas jeszcze kolejnymi dziećmi – cudownie jest być w ciąży i cudownie jest być rodzicem.
Jesteśmy małżeństwem od sierpnia 2009 roku i od samego początku pragnęliśmy dzieci, nigdy nie stosowaliśmy antykoncepcji. Mijały miesiące i nie udawało się począć Dzidziusia. Jako, że sama jestem lekarzem, dość szybko zaczęłam rozszerzoną diagnostykę. Poszukałam najlepszych w naszym mieście ginekologów, rozpoczęłam obserwację siebie i zapisywałam szczegółowo przebieg cyklu. Wyniki moje i Męża były bez zarzutu, a moich zapisków nikt nie chciał oglądać. Wszyscy radzili nam „wyluzujcie, przestańcie o tym myśleć, wyjedźcie gdzieś”.
Mijały lata. Wokół nas znajomi cieszyli się rosnącym w brzuszkach życiem, rodziły się kolejne dzieci, a my stawaliśmy się coraz bardziej smutni, pozbawieni radości. Zaczęliśmy się izolować od znajomych i rodziny, bo ich szczęście przypominało nam coraz dotkliwiej o naszym bólu … niepłodności. Mój ówczesny ginekolog – pewnie z bezsilności, bo miałam swoje naturalne owulacje w każdym cyklu – zaczął stymulować jajeczkowanie. Po kilku miesiącach zrobiła mi się duża torbiel na jajniku – trafiłam na stół operacyjny. Po zabiegu lekarz powiedział, że to endometrioza i że jeśli jeszcze raz trafię na stół operacyjny, to mogę pożegnać się z macierzyństwem… Strasznie te słowa mnie zabolały i zostały we mnie. Tym bardziej, że te słowa pozostały bez żadnej propozycji dalszego leczenia, bez żadnej rady co zrobić, żeby tak się nie stało…. Poczułam się winna jeszcze bardziej, że nie mogę mieć dzieci, że nie mogę ich dać mojemu Mężowi …. taka wybrakowana i niekompletna … Dziś przeraża mnie, jak niektórzy z moich kolegów – lekarzy – łatwo rzucają słowa, które mogą zranić i które brzmią jak wyrocznia, a nią nie są…
Od jakiegoś czasu słyszałam o naprotechnologii i zaczęłam się bliżej interesować tym tematem. Tak trafiłam na stronę internetową Napromedici. Białystok – bardzo daleko od naszego domu… Pojawiły się pytania – czy warto, czy damy radę logistycznie, jak przyjmą te nieobecności nasi pracodawcy? Wiedziałam jednak, że zrobię absolutnie wszystko, co mogę, żeby zdiagnozować do końca problem i spróbować go wyleczyć, żeby zostać mamą.
Mąż zadzwonił do dr. Wasilewskiego i umówił nas na pierwszą wizytę. Do Białegostoku jeździliśmy co 3-4 miesiące przez prawie 2 lata. W tym czasie zostaliśmy szczegółowo przebadani, nauczyliśmy się prowadzić obserwacje wg modelu Creightona. Ja przez 8 miesięcy stosowałam dietę bezglutenową, bezmleczną i bezjajeczną – było ciężko i chodziłam wiecznie głodna (a więc często i zła), ale pozbyłam się przy okazji cellulitu, nabrałam lekkości i świeżości (zawsze trzeba widzieć pozytywne strony).
Mimo wszystkich tych działań ze strony Doktora i naszej, Dzieciątka nie było…. Od początku naszych starań kierowaliśmy się myślą: „Czyń tak, jakby wszystko zależało od Ciebie, módl się tak jakby wszystko zależało od Boga”. Zaczęłam odmawiać Nowennę Pompejańską – i udało mi się ją w całości odmówić. W końcu Pan Doktor zadecydował, że powinnam mieć wykonaną laparoskopię i histeroskopię diagnostyczną. Trochę odwlekałam tę decyzję o zabiegu – po prostu po ludzku bałam się kolejnej operacji, poza tym ciągle tkwiły we mnie bolesne słowa poprzedniego lekarza. Zdecydowaliśmy się jednak na ten zabieg. Lekarz operujący po zabiegu pożegnał nas słowami „Teraz wszystko powinno być dobrze, przyczyna została wyeliminowana, nie daję 100% gwarancji, ale myślę, że niedługo będzie Pani w ciąży”. Po naszych prawie 6 latach starań, bólu, płaczu przy okazji każdej miesiączki, te słowa potraktowaliśmy z dystansem – nie byliśmy w stanie uwierzyć i znowu się zawieść. Jednak ziarenko nadziei w nas zakiełkowało…
Przez 28 dni po operacji brałam jeszcze Visanne i potem mogliśmy rozpocząć starania od nowa. Po skończeniu leku miesiączka miała powrócić w ciągu 4-6 tygodni, ale nie powróciła, bo byłam już w ciąży! Nasza radość i początkowo niedowierzanie nie miały granic. Ciążę przebyłam bardzo dobrze – jedynie pod koniec miałam delikatnie podwyższone ciśnienie. Nasz ukochany, tak długo wyczekiwany Synek urodził się zdrowy i piękny. Teraz śpi spokojnie w łóżeczku po mleczku z piersi, za którym przepada. Bardzo kochamy naszego Pierworodnego i mamy ogromną nadzieję, że to nie koniec naszej wspaniałej przygody ciążowo-rodzicielskiej – taki fajny chłopczyk musi mieć rodzeństwo.
Gorąco namawiamy wszystkich, którzy borykają się z niepłodnością – zaufajcie naprotechnologii – tak naprawdę to po prostu rzetelna medycyna, którą powinien uprawiać każdy ginekolog, ale tak nie jest, dlatego trzeba szukać pomocy u najlepszych. Możecie mieć pewność, że tu nikt krzywdy Waszemu zdrowiu i Waszej płodności nie zrobi, że z szacunkiem i cierpliwością będą Was diagnozować i leczyć, że wszystko odbędzie się rzetelnie i zgodnie z najlepszą wiedzą medyczną. Wiem, co mówię i z pozycji pacjentki, która odwiedziła wielu wielu lekarzy ginekologów, zanim trafiłam do dr Wasilewskiego i z pozycji lekarza, którym jestem i przeraża mnie jak bardzo trzeba uważać i szukać dobrych specjalistów. Polecam dr. Tadeusza Wasilewskiego – ginekologa któremu warto zaufać !!! Trzymamy kciuki za wszystkich, którzy walczą, aby doczekali się swoich Cudów.